Aktualności

Lotanie z klekotami pod warszawskim Pałacem Kultury i Nauki?

Lotanie z klekotami pod warszawskim Pałacem Kultury i Nauki?

TAK! A raczej pokazy tego lotania. W dniach 8-10 września 2016 r. odbywała się w Warszawie Olimpiada Rekreacyjna Sportów Tradycyjnych i Międzynarodowa Konferencja Sportów Tradycyjnych. Głównym organizatorem była Akademia Wychowania Fizycznego im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Imprezy odbywały się w ramach międzynarodowego programu szkół wyższych Erazmus. Do Warszawy zjechały trzy uczelnie polskie i sześć europejskich. No i my z klekotami i taczkami.

Zaprosiła nas dr Beta Pluta, dziekan wydziału Turystyki i Rekreacji AWF Poznań. Kilkanaście lat temu naszymi klekotami zachwycił się profesor Wojciech Lipoński (prof. AWF Poznań), który kilkukrotnie u nas bywał i prowadził badania sportów i gier tradycyjnych. Część z nich zamieścił w książce „Rochwist i palant”, zaś nasze lotanie z klekotami w międzynarodowej encyklopedii sportów UNESCO (dzieło tłumaczone na 16 języków świata, dostępne w naszej bibliotece szkolnej). Teraz naukowcy z poznańskiego AWF uznali, że warto nasze unikatowe wyścigi z klekotami ponownie pokazać szerszemu gremium.

W Warszawie byliśmy 10 września wieczorem. I od razu miłe zaskoczenie: zakwaterowano nas wraz z innymi uczestnikami we wspaniałym trzygwiazdkowym hotelu na Żoliborzu. Piękne pokoje, świetne jedzenie i obsługa bardzo nam odpowiadały... Otrzymaliśmy firmowe koszulki i mnóstwo upominków. Otrzymaliśmy również dokumentację imprezy, identyfikatory - wszystko po angielsku. W tym języku była konferencja, rozmowy oficjalne, uroczystość rozpoczęcia, prezentacje pokazów i zakończenie Olimpiady.

W pierwszym dniu pojechaliśmy zwiedzać Warszawę. Zwiedzaliśmy ją autobusem, metrem i pieszo, aż do pory obiadu. Po wystawnym obiedzie, wraz ze studentami Akademii Wychowanie Fizycznego w Warszawie, wzięliśmy udział w grze - zwiedzaniu obiektów tej uczelni. Wieczorem był wspaniały grill przed hotelem, śpiewy, tańce i rozmowy.

Następnego dnia rano musieliśmy wstać dość wcześnie Śniadanie było już o 7.30. Nasza ekipa po zjedzenie ok 80-ciu pysznych naleśników z serem i potwierdzeniu tego licznymi innymi przysmakami, o wpół do dziewiątej była gotowa do wyjazdu na pokazy.

My otrzymaliśmy duży plac przed wejściem głównym do Pałacu Kultury i Nauki. Szybko zagospodarowaliśmy go rozkładając „Bukówiec” przygotowany perfekcyjnie przez firmę Werner Kenkel. Było to sześć kapliczek i kościół, dzięki którym uplastyczniliśmy nasz pokaz.

Wszystkie uczelnie zainstalowały się na wyznaczonych placach i skwerach przy Pałacu Kultury. Po uroczystym otwarciu o godz. 10.00 , zaczęły sie prezentacje i zabawy. Każdy, kto chciał wziąć udział w grach i wyścigach, musiał pobrać kartę z namiotu organizatorów. Potem zbierał pieczątki zaliczając kolejne gry. Każda uczelnia przygotowała trzy tradycyjne gry lub wyścigi. Nasz AWF poznański, oprócz wyścigu z klekotami, przygotowali grę w sztekla ( w Bukówcu „w pinka)”oraz grele.

Nie da się ukryć, że przez całe cztery godziny imprezy mieliśmy pełne ręce roboty. Nasze stoisko przyciągało pięknymi budowlami i... hałasem. No i oczywiście ciekawym i perfekcyjnym prowadzeniem animacji! Zostało to docenione: nasza reprezentacja i reprezentacja Niemiec dostała srebrne puchary za najciekawsze pokazy i animacje. Złoty puchar zdobyli Duńczycy.

Bardzo zmęczeni ale zadowoleni wróciliśmy do hotelu, gdzie po prysznicu z hydromasażem i wystawnym obiedzie nastąpił czas na powrót... Szkoda, ale cóż zrobić, wszystko co dobre - szybko się kończy...

Był to bardzo ciekawy wyjazd. Pokazał nam też po raz kolejny jak cenione w Polsce (i na świecie!), i jak ważne są nasze stare zwyczaje. Nie wolno nam o nich zapomnieć, musimy je jak nasi przodkowie przenosić z pokolenia na pokolenie.

W Warszawie Bukówiec reprezentowali: Kacper Śliwa, Błażej Kot, Szymon Kot, Mateusz Skorupiński, Jakub Majorek, Kamil Kaczmarek, Kacper Małecki, Hubert Spławski oraz p. Zofia Dragan.

Bardzo serdecznie dziękujemy panu Czesławowi Poniżemu za zrobienie jednej nowej taczki i wyreperowanie drugiej, zrobionej przez pana Czesława 8 lat temu. Gdyby nie pan Czesław Poniży nie mielibyśmy z czym pojechać ani z czym biegać. Stare, prawie stuletnie taczki po prostu rozpadły się ze starości, jedna kilka lat temu, druga w tym roku na ostatnim, sobotnim biegu.

Dziękujemy też panu Bolesławowi Stawińskiemu, kowalowi z Machcina, za naciągnięcie obręczy na drewniane koła taczek (jest to już dziś unikalna umiejętność) oraz panu Pawłowi Marcinkowi za dorobienie części do taczki.

Dziękujemy Firmie Werner Kenkel S.A. za piękne, wzbudzające podziw wszystkich kartonowe kapliczki i kościół.

Szukaj